Archiwum styczeń 2006


sty 21 2006 OPTYMALNY OPTYMISTA
Komentarze: 2

   Ech....jak ja się dobrze czuję,z tą decyzją ,którą podjąlem.Oczywiście jak nie patrzę co będzie w tle.Czuję się jak najedzony somalijczyk po latach glodówki ,który na dodatek odzyskal wzrok i może patrzeć się na to co je.Pożera.Pochlania.Ech...Co byście powiedzieli na parodniowe leżakowanie w trumnie ,w której bylyby tylko wązkie szpary przez które prześwitywaloby światlo.Dochodzilyby stlumione dźwięki z zewnątrz? Niekiedy przez te szpary wialby zimny wiatr i wchodzilyby nieproszone robaki? Nieprzyjemnie? Ja tak mialem.Moją trumną bylo życie bez Niej.Perspektywa życia bez milości i przez resztę egzystencji rozmyślania ,czy dobrze zrobilem czy nie...Teraz nie muszę rozmyślać.Wiem,że dobrze zrobilem i wydostalem się z trumny.Slyszę wyraźnie śpiew ptaków i Jej perelkowaty śmiech,który wrócil.

sylwester : :
sty 21 2006 UŚMIECH NA ZAWSZE
Komentarze: 1

W tej simnej scenerii doszliśmy do tego,że nie możemy bez siebie żyć.Czarna rozpacz i nie do ogarnięcia tragedia zamienila się w jakiś widok na przyszlość.Wchodząc do pubu mieliśmy zbolale spojrzenia i dusze.Wychodząc banany na buziach i rozradowane serca.Nie wiem co to będze dalej,ale wiem,że będzie dobrze.Musi być dobrze.Bo jeśli dwoje ludzi kocha się to nie powinno się rozstawać.Kij z rozsądkiem.Kij z wyrzutami sumienia.Ona taka mala ginęla w moich ramionach.Koniec ze smutkami.Od dziś optymistyczne teksty.

sylwester : :
sty 21 2006 WIELKI POWRÓT LŚNIENIA
Komentarze: 1

Znowu jest jasno.Znowu zaczęlo lśnić .Ten blask odbija się od śniegu...a przecież jest środek wiosny.Wiosna w styczniu.Wczoraj doszlo do rozmowy.Do spotkania.W zimnym sopockim pabie.Gorąca herbata, zbolale spojrzenia.Jaką Ona miala smutną minkę.Glos zdarty od placzu i choroby.Puste spojrzenie.Spojrzenie palające nadzieją.W tę zimną wietrzną pogodę byla z odkrytą szyją.W Jej samochodzie brak ogrzewania-termostat.Resztę potem.

sylwester : :
sty 20 2006 LZY-kontynuacja
Komentarze: 1

Nigdy tyle nie plakalem.Nie wiedzialem,że jestem do tego zdolny.To jest tak ,jakby ktoś siedzial u mnie w oczodolach i wyciskal starą,mokrą szmatę.W pracy i wśród znajomych zakladam maskę.Jednak w pracy ,gdzie zawsze Ją spotykalem lzy są silniejsze i wydostają się z kanalików.Integrują się ze strumieniem plynącym w korycie , do którego wszyscy się zalatwiają.Zamykam się w kiblu i tam sobie chlipam.Jak baba.W samochodzie nie slucham już radia,bo tam są kawalki ,które tak mi Ją przypominają.Szakira, Tom Nowy no i Goja.Ludzie nie sluchajcie Goi,gdy macie dola.Sluchajcie jej gdy jesteście zakochani i szczęśliwi, tak jak my byliśmy.Moje lzy samochodowe lądują w obszarze kolanowym.Spadają na spodnie i tam kończą swój lot.Goja: mów do mnie tak, bo lubię slów Twoich smak....A co z Jej lzami? Napewno wylewa ich o jezioro więcej ,niż ja....I dam sobie glowę obciąć,że smak Jej lez nie jest slony.To tak slodka Osóbka,że lzy też ma slodki....napewno

sylwester : :
sty 20 2006 LZY
Komentarze: 3

 Nie chodzi mi o ten kiczowaty zespól.Chodzi mi o kropelki cieczy plynące z kanalików po policzkach.W moim przypadku są to poliki faceta zbliżającego się do wpól do czterdziestki.W Jej przypadku są to policzki tak gladkie....tak piękne.Jej lzy splywają po tych policzkach i jeśli mają szczęście ,to nie lecą od razu w otchlań,tylko docierają do Jej żuchwy.Do kości żuchwowych.Może jakaś lezka miala tyle szczęścia co moje palce i dano jej laskę dotknięcia tych kości.Kosteczek.Są takie kruche,filigranowe, drobne.Gdy muskalem opuszkami Jej policzki nigdy nie moglem się oprzeć,by nie dotknąć tych obszrów szczęki.Zawsze się zachwycalem.Bo to zachwycające.Wróćmy do lez.Ale to zaraz.

sylwester : :